Są osoby, które potrafią godzinami wpatrywać się w akwarium. Najpiękniejsze akwaria, to te morskie, gdzie można nawet urządzić namiastkę rafy koralowej. Są niesamowicie barwne, a ich obserwowanie działa niezwykle odprężająco. Czym innym jednak jest oglądanie akwarium (nawet najpiękniejszego), a czym innym jest… znalezienie się w jego środku!
Moja pierwsza wizyta na rafie nie była oczywiście moim pierwszym nurkowaniem. Miałam za sobą podstawy, a więc i odrobinę doświadczenia. Naturalnie mogę nurkować jedynie w towarzystwie doświadczonych instruktorów, ale to akurat jest plusem, który pomaga mi w pokonywaniu swoich barier. Nic jednak nie zmienia faktu, że zejścia do rafy nie da się porównać z żadnym innym nurkowaniem. Za pierwszym razem mój mózg chyba nie nadążał rozpoznawać kształtów – wszędzie pływały KOLORY! Kolory podpływały do mnie i umykały przede mną. Kołysały się wokół i pulsowały. Iskrzyły się w promieniach słońca, które bez najmniejszych problemów tutaj docierały i tańczyły wśród tego podmorskiego rajskiego ogrodu. Kolory i światło tworzą wokół rafy niesamowity spektakl, który nigdy się nie kończy. Już po tej pierwszej przygodzie z rafą stwierdziłam, że prawdziwe kolory istnieją wyłącznie pod wodą. To, co na powierzchni – to tylko ich słabe imitacje.